Poradniki często informują nas o tym, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, jak zaprezentować nasze najlepsze strony i walczyć ze stresem, który przecież wydaje się nieunikniony.

Rzadko jednak informują, jak zachować się już po odbyciu rozmowy, a przecież nie jest to wcale informacja mniej istotna. Najważniejsze zalecenie dotyczy tego, aby nie rezygnować z szukania pracy i rozsyłania dokumentów aplikacyjnych tylko dlatego, że jesteśmy zadowoleni z przebiegu spotkania, a i osoba prowadząca rekrutację wysyła nam sygnały świadczące o tym, że mamy duże szanse na znalezienie zatrudnienia. Pamiętajmy, że każda firma ma swoją strategię poszukiwania nowych pracowników, bardzo często więc żaden z uczestników rozmowy nie może odczuć, że nie poszło mu najlepiej. Pewni pracy możemy być jedynie wówczas, gdy trzymamy w ręku naszą pierwszą umowę. Do tego momentu nie mamy wcale gwarancji zatrudnienia, a tym samym powinniśmy planować również alternatywne działania.

Błędem jest też ponaglanie osoby prowadzącej rekrutację. Jeśli pod koniec rozmowy dowiadujemy się, że ktoś skontaktuje się z nami do końca tygodnia, dzwonienie do firmy codziennie i przypominanie, że czekamy na informację zwrotną nie jest najlepiej przyjmowane. Niedopuszczalne jest też sugerowanie, że rekruter powinien się spieszyć, lada moment możemy bowiem otrzymać ciekawszą propozycję. Nasza nonszalancja i brak dobrych manier z pewnością nie ułatwi nam znalezienia pracy.

Po odbyciu rozmowy kwalifikacyjnej, nawet, jeżeli jesteśmy z niej wyjątkowo zadowoleni, nie powinniśmy również planować długiego urlopu. Nie mamy przecież pewności, czy za kilka dni nie będzie nas czekać jej drugi etap, może zaś okazać się, że zostaniemy poproszeni o podjęcie racy. Jeśli będziemy w tym czasie niedostępni, wyślemy firmie dość czytelny sygnał świadczący o tym, że nasze zainteresowanie nią nie jest aż tak duże, jak można byłoby sądzić. Musimy też liczyć się z tym, że na nasze miejsce pojawi się przynajmniej kilka osób bardziej zdeterminowanych.